Kiedy stres jest groźny dla zdrowia…
28 października obchodziliśmy nietypowe święto – Dzień Odpoczynku dla Zszarganych Nerwów i choć wydawałoby się, że relaks to nic prostszego, to często mamy duże problemy z naturalnym odprężaniem się.
Bez przerwy narzekamy na brak czasu – że płynie za szybko, zawsze na coś go nie starcza… To z kolei wywołuje lęk przed tym, czego możemy nie zrobić, osiągnąć, doświadczyć. I koło się zamyka. Spoglądamy na zegarek, w kalendarz i wciąż towarzyszy nam uczucie, że jesteśmy do tyłu, że nie robimy nic efektywnego.
Niejednokrotnie żyjemy kosztem naszych relacji z innymi, nie mówiąc już o relacjach z samym sobą… Czas niestety płynie, a my zostajemy z poczuciem, że właśnie przeciekł nam przez palce kolejny dzień, miesiąc, rok naszego życia.
Poza tym traktujemy się dość przedmiotowo – wymagamy od siebie ciągłej pracy, jakbyśmy byli mechaniczną maszyną. Wracamy z pracy i bierzemy się do pracy, w głowie dalej mamy pracę. Ciągłe zmartwienia siedzą nam nie tylko w głowie, ale „leżą na wątrobie”, blokują serce i naszą radość. Zadajemy sobie retoryczne pytanie: ile jeszcze wytrzymam? Nawet kiedy śpimy, nie potrafimy zregenerować sił w pełni. Pomiary napięć podczas snu pokazują, że jeśli położymy się spać w stanie napięcia, podczas snu napięcie to zmniejszy się tylko nieznacznie.
W dawnych czasach człowiek reagował na stres w dwojaki sposób: walczył albo uciekał. Bez względu na to, którą opcję wybierał, mianownik był wspólny: mięśnie pracowały. Teraz strach ogarnia nasz umysł tak samo jak przed wiekami, tylko reakcja jest zgoła inna – toczymy boje na słowa. Jednak pamięć komórkowa powoduje, że nasze mięśnie w reakcjach stresogennych napinają się jak neandertalczykowi – napinają się i tak już nam zostaje. Napięcie mięśni nie ustępuje, bo zamiast uderzyć pięścią lub wziąć nogi za pas, uśmiechamy się, żeby nie stracić twarzy. Tracimy za to coś znacznie cenniejszego – zdrowie. Nie znajdując innego ujścia, energia walki obraca się przeciwko nam samym. Autoagresja jest formą wyładowania napięcia do wewnątrz. Karzemy siebie za grzeczność. Depresja też jest karą za grzeczność.
Z sytuacjami stresogennymi spotykamy się na co dzień – od problemów bytowych, nawału pracy w firmie poprzez problemy z najbliższymi po zwykłe, codzienne kłopoty. Co robimy z emocjami, które nas dopadają? Najczęściej nic. Nic oznacza, że stres został skumulowany w ciele, a ciało nie zapomina. Każdego dnia dochodzą nowe napięcia. Ponieważ nie dajemy mu „wolnego”, organizm jest w permanentnym stanie gotowości bojowej, ciągle napięty.
Stres groźny dla zdrowia
Najbardziej groźny jest stres długotrwały – wtedy organizm zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Najpierw zawodzi psychika, pojawiają się kłopoty ze snem, nadchodzi rozdrażnienie, apatia, niejednokrotnie kończąca się depresją. Ciało też szwankuje: zaburzenia układu krążenia, układu trawiennego, przewlekłe bóle głowy, obniżenie odporności, niepokojące kołatanie serca czy wzrost ciśnienia krwi sprzyja zawałom i udarom mózgu.
Nie denerwuj się, bo dostaniesz zawału – ile jest prawdy w tym stwierdzeniu?
Żyjąc w pośpiechu, stałym poczuciu braku czasu, gubiąc się w nadmiarze obowiązków, brakuje nam wytchnienia, nie potrafimy mądrze gospodarować życiem. A tymczasem stres jest jedną z głównych przyczyn zawału serca.
Stres rodzi się w głowie, jest rodzajem mechanizmu obronnego. Wszystkie bodźce mobilizują podstawowe funkcje organizmu, a celem jest uniknięcie zagrożenia. Mózg wysyła sygnały do całego ciała i przygotowuje się na odparcie ataku.
Dobrze znamy uczucie szybkiego bicia serca przed jakąś trudną sytuacją. Kołatanie, bóle w okolicach klatki piersiowej, duszności, osłabienie, uczucie lęku to objawy stresu, a jednocześnie mogą one sygnalizować zawał. Szybciej bijące serce zaczyna się męczyć, potrzebuje więcej tlenu do normalnego funkcjonowania.
Badania wykazują, że nerwy, gniew, nadpobudliwość, niewłaściwe odżywianie wywołują spadek odporności immunologicznej. W wyniku tego organizm ma problem ze zwalczaniem bakterii i wirusów. Bywa, że człowiek przestaje sobie radzić w sytuacjach wymagających dużej mobilizacji organizmu. Jeśli są one powtarzalne i długotrwałe, dochodzi do niekorzystnych zmian w funkcjonowaniu narządów wewnętrznych, w tym również do choroby wieńcowej oraz zawału serca.
Stres jest jedną z głównych przyczyn zawału serca
Stres rodzi się w głowie, jest rodzajem mechanizmu obronnego. Wszystkie bodźce mobilizują podstawowe funkcje organizmu, a celem jest uniknięcie zagrożenia. Mózg wysyła sygnały do całego ciała i przygotowuje się na odparcie ataku.
Zdrowe odżywianie
Organizm po kilku tygodniach życia w stresie osiąga poziom wyczerpania. Układ nerwowy jest przeciążony. Niektórzy w stresie zjadają większe ilości pożywienia, inni nie mogą nic przełknąć. W diecie nie powinno zabraknąć produktów zawierających witaminy z grupy B, które odpowiadają za prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego, dodają energii i sił (kasze, warzywa, produkty zbożowe, nasiona roślin strączkowych, mięso i ryby).
W jadłospisie ważna jest też witamina C, wzmacniająca układ odpornościowy i chroniąca przed infekcjami (owoce cytrusowe, porzeczki, truskawki, papryka). Niezbędny magnez znajduje się w gorzkiej czekoladzie, orzechach, fasoli czy płatkach owsianych. Dieta powinna być bogata w świeże owoce i warzywa. A co na tzw. przegryzkę? Najlepiej mieć pod ręką surową marchew, kalarepę, rzodkiewkę, ogórka lub paprykę. Podgryzając, uspokajamy się i zaopatrujemy organizm w cenne witaminy i minerały.
Do kogo po pomoc?
Skoro jednak przewlekający się stres ma negatywny wpływ na stan zdrowia, warto rozważyć zgłoszenie się do lekarza. Lekarz medycyny rodzinnej pomoże ustalić, w jakim stopniu bóle głowy, dolegliwości jelitowe, bezsenność, kołatanie serca czy podwyższone ciśnienie tętnicze są podyktowane zmianami chorobowymi. W poważniejszych przypadkach lekarz rodzinny kieruje pacjenta na konsultację do poradni specjalistycznej. Gdy jednak lekarz specjalista nie jest w stanie jednoznacznie stwierdzić zmian chorobowych, wtedy pomocna staje się poradnia zdrowia psychicznego. Psychiatra ocenia, czy pacjent cierpi na depresję bądź zaburzenia nerwicowe i czy ewentualnie jest mu potrzebna terapia, przy czym do lekarza psychiatry można zgłosić się bez skierowania.
Stresu nie da się niestety całkowicie wyeliminować, można go jedynie trochę zredukować, ale pamiętajmy, że nasze samopoczucie oraz kondycja zarówna fizyczna, jak i psychiczna zależą wyłącznie od nas.
Czynniki łagodzące stres i własna wyspa „nicnierobienia”
Regularny odpoczynek, posiłki, ćwiczenia fizyczne, unikanie nadmiernych ilości kofeiny, alkoholu i tytoniu, posiadanie zwierząt – to tylko niektóre z czynników, które pomogą uporać się z nadmiernym stresem. Najprostszą formą relaksacji jest ruch, dobry w każdej postaci; najlepiej takiej, która jest odpowiednia dla naszego wieku, predyspozycji i chęci.
Półgodzinny spacer każdego dnia, kontakt z naturą, pachnący świeżością las czy śpiew ptaków mogą dostarczyć energii na cały następny tydzień. Możliwość wygospodarowania czasu tylko dla siebie, spotkanie z przyjaciółmi, rozmowa z kimś bliskim, czytanie – wszystko to eliminuje napięcie. Aby zapewnić sobie dobre samopoczucie, warto również pamiętać o odpowiedniej dawce dobrego humoru każdego dnia.
Specjaliści mają na stres także inną radę… własna wyspa czasu, czyli wyspa „nicnierobienia”.
Wyspa czasu rządzi się trzema regułami:
- czas na wyspie jest tylko twój,
- ma ona jasno określone granice (nie mniej niż 15 minut),
- ma to być czas całkowicie nieproduktywny, nieprzeznaczony z góry na żadne osiągnięcie lub efekt.
Jak znaleźć się na własnej wyspie? Trzeba pomyśleć przez chwilę o tym, co bardzo lubimy robić, a na co nie mamy zwykle czasu – o czymś, co interesuje, pasjonuje i wciąga nie dlatego, że przynosi efekt, ale dlatego, że jest przyjemne.
Podsumowanie
Najważniejsze, aby starać się stres szybko eliminować, zanim przekształci się w chorobę przewlekłą, wyniszczającą organizm i bardzo trudną do zwalczenia. Wdrożenie kilku opisanych zasad może nam w tym pomóc. Każdy moment jest dobry, aby zacząć o siebie dbać i uważniej słuchać sygnałów, jakie wysyła nam organizm.
dr n. farm. Barbara Figura