
Stres pogromcą zdrowia?
Większość ludzi kojarzy stres z negatywnymi emocjami. Powszechna też jest teza, że stres towarzyszy nam bezustannie, a co więcej – że istnieje stres korzystny, który nas pobudza i dzięki któremu osiągamy lepsze wyniki. Ale czy nie jest również pogromcą zdrowia?
W terminologii medycznej stres jest zaburzeniem homeostazy spowodowanym czynnikiem fizycznym lub psychologicznym. Stres mogą wywoływać czynniki umysłowe, fizjologiczne, anatomiczne lub fizyczne. Eliminacja stresora często jest niemożliwa. Chociaż stres towarzyszy każdemu, to należy nauczyć się z nim żyć i redukować jego negatywny wpływ na zdrowie.
Koncepcja stresu pochodzi z pierwszej połowy XX w. Hans Selye stwierdził, że organizm (nie tylko człowieka) reaguje na występowanie czynników zakłócających jego równowagę w określony sposób. Interesowała go fizjologiczna reakcja organizmu na bodziec zwany stresorem. Psychologowie zaczęli poszerzać jego teorię. Według współczesnej definicji stres to fizjologiczna i psychologiczna reakcja na bodziec (stresor) wyprowadzająca organizm ze stanu równowagi.
Stresory mogą mieć naturę fizyczną, psychiczną lub społeczną. Mogą działać przez krótki czas – i wtedy określamy je jako ostre (np. zranienie) – lub działać przez czas dłuższy, przewlekle, ewentualnie stanowić ich kombinację.
Stresory o charakterze fizycznym, np. choroba nowotworowa, zranienie, działają podobnie na większość ludzi, natomiast stresory o charakterze psychologicznym czy społecznym mają charakter subiektywny. Wynika to stąd, że bardziej jesteśmy do siebie podobni pod względem fizjologii niż pod względem właściwości psychiki. Ponadto stresory fizyczne bardziej przekładają się na reakcję fizjologiczną niż te o charakterze psychospołecznym.
Odpowiedzią organizmu na stresor jest reakcja walki lub ucieczki, polegające na mobilizacji zasobów organizmu, mającej na celu poradzenie sobie ze stresorem. Celem mobilizacji jest przywrócenie zachwianej równowagi, a do tego przydaje się nie tylko „mądrość ciała”, ale i umysłu…
Fizjologia stresu
Selye odkrył, że organizm reaguje na stresory, uruchamiając sekwencję procesów. Gdy zauważymy stresor, zapoczątkowana zostaje faza alarmowa mająca przygotować nas do walki lub ucieczki. Neuroprzekaźniki i hormony, takie jak adrenalina i noradrenalina, powodują przyspieszenie oddechu oraz wzrost tętna i ciśnienia. Reakcje te mają zapewnić dostarczenie większej ilości tlenu do mięśni. Wszystkie zmiany wyostrzają zmysły oraz poprawiają pewne cechy pamięci w celu ułatwienia walki bądź ucieczki. Taka reakcja występuje w przypadku wszystkich stresorów, chociaż ilość wydzielanych hormonów, a także szybkość ich działania mogą być różne w zależności od konkretnego bodźca.
Obecnie reagując na stresor, zamiast czerpać korzyści z fizjologicznej mobilizacji organizmu, często musimy radzić sobie bardziej ze skutkami tej mobilizacji niż z samym stresorem. Walcząc lub uciekając przed zagrożeniem w sensie dosłownym (przed wiekami), rozładowywaliśmy napięcie, pozbywając się z mięśni i krwi czynników, które miały nas w tej walce wspomagać. Teraz, gdy walka fizyczna i ucieczka rzeczywista przed stresorem nie są możliwe (trudno, żeby uczeń wybiegał z krzykiem z klasy, gdy zostaje wywołany do odpowiedzi, a nie jest przygotowany), napięcie nie zostaje rozładowane, a fizjologiczne komponenty stresu gromadzą się w organizmie, sumują i w konsekwencji prowadzą do chorób psychosomatycznych. W tym kontekście stres jest pogromcą naszego zdrowia.
Gdy organizm uruchomi swoje zasoby, a działanie stresora przedłuża się, następuje kolejny etap radzenia sobie ze stresem, zwany fazą odporności albo adaptacji. Ciało w dalszym ciągu czerpie energię z komórek tłuszczowych, mięśni i wątroby. W wyniku szybszej pracy serca następuje szybszy przepływ krwi, dzięki czemu potrzebne substancje docierają do odpowiednich organów. Osłabione zostają procesy wzrostu, trawienia, rozmnażania (popęd seksualny). Kobiety mogą mieć np. zaburzenia miesiączkowania, u mężczyzn spada poziom testosteronu i ilość wytwarzanego nasienia. Organizm nie może sobie pozwolić na marnowanie energii na podtrzymywanie tych funkcji, gdy w grę wchodzi przetrwanie. Ponieważ w sytuacji stresu energia nie jest magazynowana, zaczyna brakować rezerw energetycznych do naprawy uszkodzonych komórek i tkanek. Subiektywnie organizm zaczyna odczuwać zmęczenie. Gdy przedłuża się działanie stresora, kortyzol pozwala przywrócić homeostazę.
W sytuacji, gdy organizm przez dłuższy czas nie jest w stanie poradzić sobie ze stresorem, rozpoczyna się faza wyczerpania. Współcześnie uważa się, że chodzi tu nie tyle o wyczerpanie w sensie uszczuplenia zasobów organizmu, jak twierdził Selye, ale o powstanie uszkodzeń, które mogą być przyczyną chorób związanych ze stresem. Sam kortyzol uszkadza komórki hipokampa, co ma niekorzystny wpływ na uczenie się.
Przedłużający się stres ma więc znaczący wpływ na nasz organizm, hamując procesy wzrostu, upośledzając trawienie i obniżając ogólną odporność. Wpływa też znacząco na funkcje intelektualne. Wpływ ten zależy od fazy stresu, trudności zadania, jakie mamy do wykonania, oraz poziomu pobudzenia, jaki wywołuje stresor. Generalnie stres ułatwia wykonywanie zadań fizycznych, gdyż sprawność naszego ciała wzrasta. Jednak w miarę wzrostu pobudzenia sprawność działania rośnie tylko do pewnego momentu, zaś gdy przekroczony zostaje pewien indywidualny próg pobudzenia, znacząco się ona pogarsza. Im trudniejsze zadanie mamy do rozwiązania (chodzi tu zarówno o precyzję, jak i skomplikowanie), tym mniejsze pobudzenie potrzebne jest do jego wykonania czy rozwiązania i tym szybciej obserwuje się objawy pogorszenia. Oznacza to, że przy skomplikowanych zadaniach potrzebny nam jest większy spokój i znacznie mniejszy poziom pobudzenia, zaś zadania nudne, monotonne czy łatwe wymagają silniejszych bodźców. Oczywiście dochodzi do tego czynnik osobowościowy: introwertycy, którzy mają niski próg pobudliwości nerwowej, funkcjonują lepiej przy słabszych stresorach, zaś ekstrawertycy, u których próg pobudzenia jest wyższy, potrzebują silniejszych bodźców, aby sprawnie działać.
Skąd się bierze stres, czyli stresory nasze powszednie
Czy można wśród oddziałujących na nas bodźców odróżnić te, które są stresorami, od tych, które nimi nie są? Czy stresorem będzie składanie reklamacji, przypalona patelnia, niespodziewany deszcz lub czyjaś odmowa? O ile czynniki o charakterze fizycznym są łatwiejsze do zidentyfikowania, o tyle stresory natury psychologicznej czy społecznej są względne. To, czy określony bodziec, także fizyczny, wywoła w nas stres, zależy od tego, czy będzie przez nas spostrzegany jako stresujący. Innymi słowy, niektórzy z nas są znacznie bardziej narażeni na życie w stresie niż inni, bo więcej bodźców odbierają jako stresory. Psychologowie od dawna zajmują się czynnikami, które mają wpływ na naszą podatność na stres, gdyż są to często te same bodźce, które utrudniają lub ułatwiają radzenie sobie ze stresem. Do takich czynników należy umiejscowienie poczucia kontroli. Jeżeli spostrzegamy, że mamy kontrolę nad sytuacją, np. termin oddania pracy zależy wyłącznie od nas, to jest to dla nas znacznie mniej stresujące, niż gdy nie mamy wpływu na ustalenie daty. Jeżeli zaś szef zdecydował o terminie, ale zrobił to tak, że mamy wrażenie, że kontrola zależy od nas, stres również będzie mniejszy. Rzeczywista kontrola nad sytuacją nie jest tak ważna jak nasze poczucie, że sprawy zależą od nas.
Spostrzegany brak kontroli nad czynnikami wywołującymi stres może prowadzić do wyuczonej bezradności. Z sytuacjami takimi często mamy do czynienia w szkole, gdy uczniowie mają poczucie, że wszystko zależy od nauczyciela, który na dodatek jest nieprzystępny i zniechęca do stawiania pytań. Zwierzęta, które w sytuacji eksperymentalnej nie mogły uniknąć porażenia prądem, reagowały wyuczoną bezradnością, objawami depresyjnymi, nerwicowymi. Sprawy związane z poczuciem kontroli są jednak bardziej skomplikowane. Niektórzy ludzie doświadczają większego stresu wtedy, gdy spostrzegają, że posiadają kontrolę. Na przykład pacjenci onkologiczni często chcą całkowicie oddać kontrolę nad przebiegiem leczenia w ręce lekarza, gdyż odpowiedzialność za własne leczenie, która nieuchronnie wiąże się z kontrolą, stanowi dla nich większy stresor.
To, czy będziemy bardziej czy mniej podatni na stres, zależy także od innych trwałych cech osobowości. Mniej odporne na stresory są osoby o niskiej samoocenie, o podwyższonym poziomie lęku, osoby, u których motywacja do unikania dominuje nad motywacją do osiągnięć. Duże znaczenie ma także tło sytuacyjne zdarzenia. Z reguły stresują nas sytuacje nagłe, nieprzewidywalne, wieloznaczne, a także niepewne czasowo i nieodwracalne. W psychologii wyróżnia się też odrębną grupę tzw. sytuacji trudnych, które dla większości z nas są stresogenne. Należą do nich sytuacje zagrożenia, deprywacji, czyli braku czegoś istotnego, sytuacje przeciążenia (np. nadmiarem obowiązków, hałasem), zakłócenia, np. gdy ktoś nam ciągle przeszkadza, a także wszechobecne sytuacje konfliktowe. Oprócz konfliktów natury społecznej źródłem stresu może być też konflikt wewnętrzny, negatywny stan emocjonalny odczuwany przez nas w sytuacji trudnych wyborów. Są trzy typy takich wewnętrznych konfliktów:
- dążenie–dążenie, gdy obie spostrzegane możliwości są jednakowo atrakcyjne,
- dążenie–unikanie,
- unikanie, gdy obie konkurujące możliwości są jednakowo nieprzyjemne.
Warto na koniec dodać, że sami możemy też być dla siebie źródłem stresu, bo pewne cechy osobowości bardziej sprzyjają spostrzeganiu bodźców jako stresorów. Sprzyja też temu wewnętrzny monolog, który bezustannie trwa w naszych głowach. Jeżeli dajemy sobie mniejsze prawa, niż przyznajemy innym, jeżeli za dużo wymagamy od siebie, a jednocześnie jesteśmy dla siebie najsurowszymi krytykami, nie lubimy siebie, nie chwalimy, bagatelizujemy własne osiągnięcia, ale w kółko analizujemy potknięcia – pielęgnujemy w sobie pesymizm, a świat i ludzi postrzegamy jako nieprzyjaznych i zagrażających; jesteśmy wówczas na dobrej drodze do tego, aby stać się ofiarami stresu przewlekłego.
mgr psychologii Danuta Lesiów